Wczorajsze posiedzenie FED nie wniosło wiele ponad to, co rynki już wiedziały. Rezerwa nie zdecydowała się na zmianę stóp procentowych, co było powszechnie oczekiwane. W komunikacie podkreślono mocne podstawy amerykańskiej gospodarki (pomimo negatywnych sygnałów w I kwartale), ale dodano też obawy przed ryzykiem wzrostu bezrobocia, ale i też... inflacji. Podczas konferencji prasowej Jerome Powell przyznał, że jest wiele scenariuszy, niepewność pozostaje duża i FED będzie dalej przyglądał się temu, jak potoczy się temat z cłami. Szanse na cięcie stóp w czerwcu spadły do 20 proc., a rynek zaczął odsuwać ten scenariusz na wrzesień. W efekcie dolar, który wpierw nie zareagował zbytnio na komunikat, ruszył w górę podczas konferencji szefa FED. 

Czwartkowy ranek przynosi kontynuację ruchu na amerykańskiej walucie - dolar zyskuje na szerokim rynku. Ale nie jest to już efekt FED, tylko wpisu Donalda Trumpa w social mediach, gdzie poinformował o tym, że dzisiaj po południu zostanie ogłoszona pierwsza umowa handlowa z dużym krajem. Pojawił się on chwilę po tym, jak New York Times napisał, że może chodzić o Wielką Brytanię, choć rynek plotkuje też o innych krajach, jak Indie, czy Korea Południowa. Gdyby to była prawda, to informacje o "pierwszym dealu" Trumpa, byłoby sygnałem, że amerykańska administracja "potrafi" jednak względnie szybko dojść do porozumienia w sprawach handlowych ze swoimi partnerami. Optymizm rynków może być jednak stonowany, gdyż nie wiemy tak naprawdę, co Trump ma na myśli i czy nie mówimy czasami o umowie ramowej, która jest tylko szablonem, który jeszcze będzie zmieniany i procesowany. Zwłaszcza, że o ile w środę rano rynki żyły oczekiwaniami na deeskalację z Chinami w kontekście weekendowego spotkania w Szwajcarii pomiędzy amerykańskimi, a chińskimi urzędnikami, o tyle już po południu i w kolejnych godzinach, sam Trump nieco "zgasił" temat, przyznając, że jest gotowy na pewne ustępstwa, ale cięcie ceł wynoszących obecnie 145 proc. nie jest na stole. Trzeba jednak mieć na uwadze to, że Chiny to trudny przeciwnik w negocjacjach i nie wszystko musi być "ujawniane" w mediach przed samym spotkaniem, a rynkom pewien sceptycyzm nie zaszkodzi. Inwestorzy zdają się nastawiać na to, że obie strony raczej prędzej, niż później, powinny przerwać obecną sytuację, która de facto prowadzi do handlowego embarga pomiędzy USA, a Chinami.

Dzisiaj dolar zyskuje na szerokim rynku, mamy też ożywienie na kryptowalutach (kontrakt na BTC sprawdza opór przy 100 tys. USD), w górę idą też futures na indeksy na Wall Street. Najsłabiej ponownie zachowują się jen i frank, co pokazuje niechęć do bezpiecznych przystani, zwłaszcza, że cofa się też złoto. Względnie stabilnie zachowują się korony skandynawskie po decyzji tamtejszych banków centralnych - zarówno szwedzki Riksbank, jak i norweski Norges Bank nie zdecydowały się na ruchy na stopach procentowych, co było oczekiwane. Przed nami jeszcze decyzja Banku Anglii o godz. 13:00, gdzie powszechnie spodziewane jest cięcie o 25 punktów baz. do 4,25 proc. Razem z komunikatem poznamy też projekcje inflacji, co może pomóc w ocenie szans na kolejne obniżki przez BOE - rynek widzi te szanse, jako duże. Poza tym o godz. 14:30 mamy kilka danych z amerykańskiego rynku pracy, w tym tradycyjnie cotygodniowe bezrobocie (teraz warto też zwracać uwagę na liczbę osób kontynuujących pobieranie zasiłku, gdyż ostatni wzrost tej wartości może sygnalizować wyraźniejsze pogorszenie w kolejnych miesiącach).